Tłumacz-Translate

środa, 18 czerwca 2014

Część XIV

Przepraszam Was, że długo nic nie dodawałam. Nie miałam weny, a także mój stan zdrowia nie zadowalał. Teraz mam siłę :) A i trochę się poprawiłam. Myślę że to zauważycie no i proszę o komentarze i ocenę czy powrócić do wcześniejszego pisania czy pisać tak jak powinnam.
Z góry dzięki! :D

P.S. To co piszę, nie musi mijać się z rzeczywistością. Większość rzeczy tu zdarzyło się naprawdę, ale dodatki takie jak: ludzie, auta, nagrody itp. nie zawsze. Ok, już się zamykam i życzę miłej lektury :D

~~~~***~~~~~~~**~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~***~~~~~~~~****~~

Poczułam ciepłą, miękką dłoń na swoim ramieniu. Była taka nieziemsko delikatna i miękka... Po chwili otworzyłam oczy. Ujrzałam twarz Michaela. Jego czarne, długie loczki opadały Mu jak zwykle na czoło.
-Diana... wstajemy Królewno- rzekł do mnie, uśmiechając się słodko.
-Która godzina Mike?-zapytałam Go, powoli przypominając sobie gdzie się znajduję.
-Byłaby 23:35 w Los Angeles a tu jest 8:35. Już jesteśmy na miejscu. Wiesz, tu jest inna strefa czasowa.
- Rozumiem -uśmiechnęłam się szeroko i wstałam z a'la łóżka.
Jak na godzinę 8:35 było dość jasno.
Ubrałam bluzę, ponieważ w rankiem jest jeszcze zimno. Wyszliśmy oboje z samolotu.
-Brr... zimno. -nałożyłam mocniej na siebie bluzę i zacisnęłam zęby- Czuję się jakby było -15.
Michael spojrzał na mnie uśmiechnięty i lekko mnie przytulił. Pocierał rękoma abym się zagrzała.
-Wstałaś niedawno, nie ma się co dziwić że Ci zimno. Zaraz będziemy w aucie i pojedziemy do hotelu.
-Tak się cieszę. Dziękuję za wszystko-rzekłam, lekko całując go w policzek.

Szofer zabrał nasze walizki i wpakował je do bagażnika.  Ja razem z Michaelem wsiadłam do auta. Auto było marki Cadillac Escalade, kolor miał czarny. W środku był ciekawie wyposażony. Tapicerka a także inne części w przedniej części auta miały kolor biało-szary. Fotele miały kolor ciemnobeżowy. W tylnej części auta, czyli miejsca pasażerów też dużo było udogodnień. Po środku był wysuwany stolik, aby można było się czegoś napić np. szampana. Na górze auta było duże, otwierające się okno. Pewnie Mike jak jeździł na różne spotkania z fanami, otwierał je i witał się z nimi, nadal będąc w aucie.

Kiedy siedzieliśmy w aucie, znaczy ja, Michael i szofer, z głośników dobiegała cichutka, miła dla ucha muzyczka. Pewnie się zapytacie gdzie ochroniarze? Ochroniarze jechali innym autem za nami.
-Jak dobrze że już jesteśmy we Francji. Teraz tylko jazda do hotelu a jutro możemy zacząć wycieczkę albo i nawet dziś.
-Masz rację, tylko jedno nie daje mi spokoju-odparłam, lekko drapiąc się po głowie-Zamierzasz się ukrywać?
Michael zaśmiał się, spojrzał na mnie i zamyślił się.
-Sam nie wiem, ale chyba nie-odrzekł po czym uchylił lekko okno i wstał. Zrobił mi miejsce i poprosił-
Chodź tu, mam ochotę zrobić coś szalonego.

Zaczęłam się zastanawiać o co mu chodzi. Nie wiedziałam co zamierza i jaki będzie jego cel. Czasami się go bałam. To chyba normalne bać się swojego przyjaciela, który ma niesłychane pomysły, no nie?
Mimo wątpliwości wstałam i i wychyliłam głowę. Wiało niesamowicie.
Auto nie jechało zbyt szybko, ale czuć było wiatr we włosach. Mike zaczął krzyczeć szczęśliwy.
-Nie ma to jak wiatr we włosach. Dobrze że nikt mnie nie widzi, ale by było.

Zaczęłam się śmiać i krzyczeć razem z nim jak para dwóch chorych na głuptaśność przyjaciół.
Po chwili jednak ujrzałam garstkę ludzi. Przechadzała się i gapiła się na nas jak na wariatów. Niektórzy kierowcy aż wysiedli z aut aby zobaczyć kto tak się wygłupia.
Nadal nie wiedział o co chodzi i krzyczał radośnie.
Widząc tych ludzi, lekko go szturchnęłam.
-Mike, wszyscy się gapią. Może lepiej przestaniemy?
Spojrzał na mnie zaskoczony a po chwili powoli wsuwał się z powrotem do auta, lekko mnie pociągnął za rękę abym to także uczyniła.
 Zasłonił okno i nic nie mówił.
-Wszystko w porządku?-zapytałam go, poważanie się martwiąc czy nie dostał szoku.
Spojrzał na mnie, jego mina była mega wystraszona i nie tylko. Myślałam że wybuchnę śmiechem.
Jego mina była teraz mieszaniną uczuć. Strachu, śmiechu, zaskoczenia, zamyślenia...
-Chy-yba ta-ak-odparł, głęboko wzdychając.
Zaczęłam się śmiać a po chwili  go przytuliłam, lekko całując go w policzek.
-A widzisz, trzeba uważać. No, ale co tam. To dopiero początek przygód. Mam nadzieję że tych dobrych-uśmiechnęłam się szeroko.
-Ja też, ale z Tobą muszą być najlepsze. W końcu jadę z kimś komu mogę zaufać.
-To prawda. Dziękuję że mi ufasz.
Po chwili auto zatrzymało się. Szofer wyszedł z auta i otworzył nam drzwi.
-Jesteśmy na miejscu.
Oboje zadowoleni wyszliśmy szybko z auta. Michael pomógł mi przy tym zachowując się jak dżentelmen. Był bardzo uprzejmy. Kiedy ujrzałam ten hotel myślałam że zemdleję. Wyglądał jak... pałac.
Dosłownie, przy ogromnych, owalnych drzwiach stali strażnicy. Cały 'hotel' był koloru białego.
Ogród był zjawiskowo zadbany. Była fontanna z łabędziami. Okazało się że to specjalny hotel dla gwiazd. Weszliśmy do tego hotelu. Ważni tam ludzie, ustawieni w rzędzie miło nas powitali. Po paru minutach Michael poszedł do jednego z lokaja i o coś poprosił. . Po chwili  dostał klucze i mógł iść do pokoju. Ja także dostałam klucze. Nasze pokoje były na 5 piętrze obok siebie. Kiedy otwarłam pokój dostałam dużego zaskoczenia. Pokój był tak wyposażony doskonale że ach. Pokój był dość ogromny. Ściany miały kolor żółto-zielony. Zasłony na oknach były dość długie i w kolorze niebieskim. Na środku pokoju był brązowy dywan z czerwonymi paskami. Łóżko było dość duże jak na jedną osobę. Poduszki miały złote frędzelki a pościel była czerwona. Obok 'sypialni' była jeszcze 'kuchnia','łazienka' i 'garderoba'
Byłam w totalnym szoku. Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Ujrzałam Michaela przebranego w inne ubrania. Koszulę miał białą a spodnie jeansowe.
-Jak pokój? Fajny, co nie?
-Fajny? Mike! jest zjawiskowy. Tylko jakim cudem ja, zwykła pielęgniarka, jestem w takim pałacu?
Mike zaśmiał się i spojrzał na mnie.
-Wiesz, to magia. Musisz w nią wierzyć. Wszystko jest do spełnienia. Trzeba tylko w to wierzyć.
-Chyba tak.-spojrzałam na niego a po chwili zapytałam- Gdzieś idziemy?
Mike zrobił minę jakby miał coś głupiego powiedzieć a po chwili ubrał uszy Myszki Miki.
-Czy to coś Ci przypomina?
-Oczywiście. Disneyland.
-Właśnie, zaraz tam jedziemy. Tylko czegoś mi tu brakuje w twoim stroju. Może lepiej się przebierzesz?
-Ok, czemu nie.
Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z walizki, białą w czarne kokardki sukienkę i sandały.
-Przebiorę się i możemy iść.
Weszłam do łazienki i zaczęłam się przebierać, po 2 minutach wyszłam z niej już gotowa.
We włosach miałam białą kokardę. Taki strój grzecznej dziewczynki. On natomiast stał zaskoczony i nic nie mówił. Aż mu uszy Myszki Miki spadły.
-Wow, Diano! Dobrze że  wzięliśmy tą sukienkę.
-Dobrze, dobrze. Musimy już iść.
Poprawiłam mu uszy Myszki Miki i lekko pocałowałam w policzek. Zamknęłam drzwi,
zeszliśmy na parter i oddaliśmy klucze. Po chwili byliśmy w aucie. Przez całą drogę gadaliśmy o tym co możemy tam zobaczyć. Podróż nie trwała zbyt długo.
Pół godziny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz