Tłumacz-Translate

czwartek, 29 maja 2014

Część XI

Serdeczne podziękowania dla Mojej Przyjaciółki- Oli!
Olu! Gdyby nie Ty... chyba bym zawiesiła bloga.
Dziękuję za wszystko <3 <3



Następnego dnia obudziłam się obok Michaela. Leżałam razem z nim na sofie. Musieliśmy zasnąć w trakcie bajki. Wstałam delikatnie aby nie obudzić Michaela. Teraz dopiero poczułam ból. Przy każdym ruchu czułam się jakby ktoś uderzał we mnie wielką kulą. I to z kolcami... Ból niesamowity.
 Wreszcie kiedy wstałam, poszłam do kuchni. Poszłam coś zrobić na śniadanie. Kiedy gotowałam wodę na kawę, przyszedł zaspany Michael.
-Cześć Diana, jak się czujesz?
-Cześć. Jakoś się czuję.
Michael podszedł do mnie i spojrzał na mnie.
-Dzisiaj idziemy na policję.
-Co? Nie, ja nigdzie nie idę.
-Diana... On Cię zgwałcił i pobił. On Cię molestował.
-Musisz mi przypominać? Nie chcę jego pamiętać! Wolę się zabić.
-Ani mi tu nie mów o zabijaniu!
Michael chwycił moją twarz w swoje dłonie i wpatrywał mi się w oczy. Czułam się dziwnie. Bardzo dziwnie.
-Spójrz mi w oczy, Diano. Nie masz się czego bać. Jesteś ze mną. Ochronię Cię. Obiecuję.
Spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam że mówi prawdę.
-Michael... ale...
-Nie ma żadnego "ale"... chcę aby ten dureń zrozumiał że źle zrobił.
Zamyśliłam się... po chwili odparłam
-Dobrze, pójdziemy.
Westchnęłam i zalałam kawę wrzątkiem. Michael przyglądał mi się bacznie.
-Możesz usiąść? Trochę mnie to krępuje.
-Tak, mogę.
Michael usiadł przy stole i podparł się rękoma. Ja natomiast postawiłam na stół dwie filiżanki kawy, cukier, mleko i śniadanie.
-Proszę, smacznego Michael.
-Dziękuję.
Zaczęliśmy jeść ze smakiem. Kiedy śniadanie zostało zjedzone a kawa wypita, poszłam się przebrać.
Poszłam po czyste ciuchy i weszłam do łazienki. Rozebrałam się... na całym ciele miałam siniaki. Kiedy widziałam swoje ciało w jakim jest stanie, łzy zaczęły mi napływać do oczu. Ubrałam się i próbowałam zapomnieć to jak wygląda moje ciało. Wyszłam z łazienki. Nie miałam humoru.
-Diana, to jak gotowa?
-Tak... gotowa.
Michael uśmiechnął się i lekko mnie pocałował w policzek. Jednak to nie pomogło. Nic by mi nie pomogło. Wyszliśmy oboje z domu. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na Michaela.
-Michael, ale czy to potrzebne? Nie chcę zamieszania... sądu... nie chcę.
Michael zatrzymał się i spojrzał na mnie.
-Wiem że się boisz. Nie masz czego. Będę Ci pomagał. Zaufaj mi. Będę z Tobą cały czas. Zobaczysz.
Pokiwałam głową że zrozumiałam i wsiadłam do auta Michaela. Szczerze przyznam, dziwnie zaparkował.
-Michael, dlaczego tak krzywo zaparkowałeś?
-A nie będziesz się śmiała?
-Nie, na prawdę.
-Nie umiem parkować. Źle mi to wychodzi. Prawo jazdy mam dopiero 4 lata, a nadal nie umiem dobrze parkować.
Uśmiechnęłam się do Michaela. Rozumiałam go.
-To nie powód do wstydu. Ja nie umiem zapamiętać drogi... jak nie jeżdżę często to zapominam.
Michael uśmiechnął się, pokazując mi swoje białe ząbki. Po chwili włączył silnik i ruszył.
Wpatrywałam się w okno. Pogoda była do... bani. Zaczęło padać.
-Diana, uśmiechnij się. Proszę. Smucisz mnie.
-Michael, nie mam powodu do uśmiechania się.
Westchnęłam i po chwili ujrzałam komisariat policji.
Wyszliśmy oboje z auta. Jak zwykle Michael 'inaczej' zaparkował.
Po chwili wyszedł dyżurny. Był to pan w średnim wieku, nosił okulary i miał siwe włosy.
-Witam państwa.
-Dzień Dobry, chcieliśmy zgłosić zgwałcenie i pobicie.
-Rozumiem. Jak mają państwo na imię i nazwisko. I kto został poszkodowany?
Spojrzałam na Michaela, który miał bardzo poważną minę. Po chwili odparłam.
-Nazywam się Diana Smith i to ja zostałam... zgwałcona i pobita.
-Rozumiem, a Pan kim jest?
Dyżurny spojrzał na Michaela.
-Nazywam się Michael Jackson i jestem przyjacielem Diany.
-Rozumiem, czy wie może pani kim jest sprawca?
-Tak wiem. Jest to Alex Morgan. Mieszka na ulicy Backstreet 38. Pracuje w szpitalu na ulicy Moonlight 34. Jest lekarzem.
-O to dobrze że Pani wie. Zgłosimy się jeszcze do Pani.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam razem z Michaelem. Czułam się trochę lepiej. Jednak nadal miałam smutek na twarzy.
-Diana, co się stało?
-Michael... ja nie chcę żadnego sądu.
-Nie będzie, a jak będzie to i tak Ci pomogę.
Uśmiechnęłam się lekko i wróciliśmy do domu. Otworzyłam nam obojgu drzwi i weszliśmy do środka. Marzyłam zamknąć się w pokoju i nic nie gadać. Ale... miałam przyjaciela, nie chciałam być egoistką.
Położyłam się do łóżka i leżałam tak cały, calutki czas.

1 komentarz: