Tłumacz-Translate

niedziela, 5 października 2014

Część XXII

-Ale niby dokąd mamy iść? Mike! Powiedź, proszę!

-Kotku... zobaczysz. To taka niespodzianka. Zaufaj mi, nie martw się.

Zaśmiał się i wskazał mi garderobę, do której miałam wejść i się przebrać.

Weszłam do niej, usiadłam na małym krzesełku i zaczęłam rozmyślać. 

Po jakimś czasie zdecydowałam się coś poszukać, bo w końcu mój królewicz nie będzie czekał za długo, aż się ubiorę.

Nie minęło z 10 minut, a w końcu miałam to czego szukałam. 
Czerwoną spódniczkę i białą, przewiewną bluzkę. 
Kiedy miałam przyszykowane ubrania, wzięłam jeszcze szybki prysznic 
i po 15 minutach zaczęłam szykować sobie fryzurę. Delikatny kok z kosmykiem włosów po boku. Lekki makijaż i byłam gotowa.

Mój królewicz stał w przedpokoju i poprawiał swój czarny, nowy kapelusz.

Ubrał jeszcze na siebie biały płaszcz i spojrzał na mnie.

-Gotowa, madame?

-Tak. Gotowa.

Wzięłam jeszcze małą torebkę i wyszłam, żegnając się jeszcze z Randy'm, który machał nam na pożegnanie.

Mike i ja weszliśmy do auta i odjechaliśmy w nieznane, przeze mnie miejsce.

Było to małe miasteczko, gdzie o tej godzinie dopiero zaczęło tętnić życie. 
Ludzie wychodzili z domów i bawili się, tańczyli.

Zaparkowaliśmy nie daleko małego jeziora, przy którym małe dzieci bawiły się i próbowały łapać latające świetliki.

Rozejrzałam się dookoła i spojrzałam na Michaela.

-To tutaj chciałeś mnie zabrać?

-W pewnym sensie. To dopiero początek. Chodź, pokażę ci coś.

Chwycił mnie za dłoń i oboje poszliśmy w stronę małej górki. Niebo było całe w gwiazdach, a księżyc święcił bardzo mocno. Lekki powiew wiatru i szum drzew.

Kiedy byliśmy na małej górce, zauważyłam że pod drzewem był rozłożony  koc oraz koszyk z jedzeniem. Jednym słowem mówiąc nocny piknik.

-Podoba Ci się? - zapytał niepewnie.

-Tak! Bardzo! To ta niespodzianka?

-Jeszcze nie do końca... poczekaj. 

-No dobrze. Jak sobie życzysz.

Zaśmiałam się i usiadłam wygodnie na kocu, a Mike obok mnie. Z górki było widać całe jezioro i początek miasteczka, w którym wszyscy się bawili. Byłam strasznie ciekawa co mnie czeka.

Mike wyciągnął z koszyka małą latarenkę i jedzenie. Zapalił latarenkę, a jedzenie rozłożył i wpatrywał się we mnie.

-Jesteś taka piękna. Tylko czegoś mi tu brakuje, wiesz? -mówiąc to, zerwał mały kwiat, rosnący na drzewie. Wpiął mi kwiat we włosy i cmoknął ostrożnie w policzek, rumieniąc się lekko.

-Dziękuję Michael...- odrzekłam po chwili.

Kilka chwil później, jedliśmy małymi kąskami przygotowane małe babeczki z owocami.
Wygłupialiśmy się przy tym jak małe dzieci. 

Kiedy Mike dokańczał swoją babeczkę, ja wstałam i odeszłam kilka kroków dalej, by się skupić . 

Kiedy byłam małą dziewczynką, wierzyłam że jeśli stanie się na małej górce, zamknie się oczy 
i pomyśli sobie jakieś marzenie do gwiazd, to może się to spełnić.

Przymknęłam lekko oczy i zaczęłam myśleć. 

I tak moje marzenie się w dużej mierze spełniło, ale chciałam jeszcze, by to długo trwało. 
Byśmy byli wszyscy szczęśliwi jak najdłużej.

Po kilkunastu minutach, poczułam jak ktoś mnie obejmuje.
Czarne, długie loki Michaela zaczęły mnie delikatnie łaskotać w szyję, a on zaczął mi szeptać do uszka.

-Coś się stało? -zapytał, wpatrując się razem ze mną w gwiazdy.

-Nie. Nic się nie stało. -odpowiedziałam, odwracając się w jego stronę.
On uśmiechnął się lekko. Zdjął swój kapelusz i położył na trawie, biorąc głęboki wdech.

-Diana... ja... ja... chciałem się zapytać czy...-zaczął się delikatnie jąkać i ściszył głos, jakby był nieśmiały.

Lekko się ode mnie odsunął i uklęknął na jedno kolano. 
Z kieszeni spodni, wyciągnął małe pudełeczko i je otworzył. 
Moim oczom ukazał się pierścionek zaręczynowy ze złotym sercem.

Zasłoniłam twarz z zachwytu a z moich oczu popłynęły łzy wzruszenia.

Michael spojrzał na mnie i trochę głośniej zadał mi te pytanie.

-Diana, czy wyjdziesz za mnie. Czy zostaniesz moją żoną? 

Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową że tak, odpowiadając mu przy tym na pytanie.

-O Boże... Tak!! Tak, wyjdę za Ciebie Michael.

Uśmiechnął się szeroko, nałożył mi pierścionek na palec serdeczny i wstał.

Przytuliłam go mocno i pocałowałam w usta, ciesząc się bardzo mocno. 

-Kocham Cię Diano, bardzo.

-Ja Ciebie także. 

Wziął mnie na ręce i okręcił się ze mną z kilka chwil. 
Wpatrywaliśmy się w swoje oczy a po chwili znów zatraciliśmy się w gorącym pocałunku. 

-Diana, odkąd Cię poznałem, wiedziałem że między nami będzie wspólna więź. Byłem nieśmiały by zagadać a teraz...

-A teraz jesteś odważny i pewny swoich uczuć. Kocham Cię takiego, jakim jesteś. 

Słysząc moje słowa, Mike uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie, cicho wzdychając.

Wreszcie mój sen się spełnił.

Po kilkunastu minutach poczułam chłód i odruchowo zadrżałam z zimna, a Michael to zauważył.

-Może już wracajmy do domu, bo trzęsiesz się z zimna- zaproponował, zdejmując swój płaszcz i przykrywając mnie swoim płaszczem.

Oboje spakowaliśmy koc i latarenkę. Zeszliśmy z górki i kierowaliśmy się w stronę naszego samochodu. Wsiedliśmy i odjechaliśmy do naszego domu. Na nie szczęście w połowie drogi zaczął padać deszcz. 

Kiedy zaparkowaliśmy, w pośpiechu udaliśmy się do domu, śmiejąc się oboje, że z tak ładnej pogody, zrobiła się straszna ulewa.

Randy siedział w kuchni i czekał na nas. Kiedy nas zauważył wstał i z uśmiechem oznajmił, że Ryan był bardzo grzeczny i śpi jak suseł. 

Michael chciał by Randy u nas przenocował, ale ten zaś nie zgodził się, uważając, że teraz powinniśmy spędzić ten czas razem. Wyszedł z domu i pojechał do siebie.

Zegar wskazywał 23:30, a ja nadal nie czułam zmęczenia.

Wzięłam ręcznik oraz przewiewną, delikatną koszulę nocną i udałam się do łazienki, by wziąć prysznic.

Po 15 minutach wyszłam i zauważyłam Michaela już leżącego w łóżku. Spojrzał na mnie i otworzył z zachwytu usta. Często spałam w spodniach od piżamy i bluzce, niż w koszuli nocnej.

-Coś się stało? Ducha zobaczyłeś?-zażartowałam.

Wstał z łóżka i podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie. 

-Widzę, że ty także zrobiłaś mi niespodziankę.

-Wiesz, nie chcę być chłopczycą. Szczególnie jeśli dzisiaj zdążyło się coś cudownego, mój drogi.

-No, ależ oczywiście. -zaśmiał się i poprawił moje opadające mokre włosy. Chciał mnie pocałować, 
ale ja przyłożyłam mu palec do ust.

-Na czułości później. Coś mi się wydaje, że pan Michael nie wziął wieczornego prysznica.

-A muszę?

-No nie musisz, ale twoje włosy aż proszą o mycie, spójrz w lustro-zażartowałam, wiedząc że Mike bardzo dba o swoje włosy i zrobi wszystko, aby były lśniące.

-Skoro tak. To pójdę się umyć i zaraz wracam.

Wziął ręcznik i udał się do łazienki. Ja w tym czasie położyłam się do łóżka i czekałam na swojego królewicza. Za oknem padało dość mocno, a po chwili usłyszałam grzmoty.

Kiedy Michael wrócił, ja już spałam. Widząc mnie uśmiechnął się delikatnie i wszedł do łóżka.

Przykrył bardziej kołdrą i zostawił słodki ślad na moich ustach w postaci pocałunku.

Przytulił się i zasnął razem ze mną.

Następnego dnia, miałam się dowiedzieć o nowej, dużej niespodziance...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz