Tłumacz-Translate

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Część XIX & Część XX

Na początek chcę napisać że ten rozdział jest połączony z następnym rozdziałem.
Dlaczego? A no dlatego, ponieważ  rozdział wydawał mi się baaardzo króciutki... i dodałam następny ;)
Mam nadzieję że się Wam spodoba :D                                                                            
Miłego czytania ; *
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęły 7 miesięcy. Czułam się podekscytowana, ponieważ termin porodu zbliżał się nieubłaganie.
Michael także się cieszył i nawet na chwilę nie spuszczał mnie z oka.
Czasem mnie to denerwowało i kazałam mu by zajął się czasem sobą a nie chodził ciągle za mną.
Nie spał czasami całe noce i tylko mnie pilnował. Ale i tak go rozumiałam, chyba sam czuł się troszkę jak tata, który czeka aż przyjdzie na świat jego dziecko.
Och, zapomniałabym Wam powiedzieć że 'Captain Eo' był świetnym filmem.
Puszczano go tylko w Disneylandzie (do dzisiaj). Byłam pod wrażeniem talentu aktorskiego Michaela.
Ale w końcu On miał smykałkę do tego, czyż nie?
Pewnego dnia, stojąc w kuchni i parząc sobie herbatę, poczułam jak ktoś do mnie podchodzi. Przeczuwałam że to Mike i wcale się nie myliłam. Objął mnie ostrożnie i spojrzał zza ramienia co robię.
-Cześć Mike, chcesz coś do picia? -zapytałam, odwracając się w jego stronę by ujrzeć twarz mojego królewicza.
-Nie, nie chcę. Jak się czujesz? Jak dziecko? -cmoknął mnie lekko w policzek i kucnął na wysokości mojego brzucha i przyłożył dłoń.
-Dobrze się czuję. Maluszek strasznie kopie i trochę to boli.
-Pewnie będzie piłkarzem. -odrzekł, śmiejąc się i głaszcząc mój duży brzuszek.
-Albo będzie tancerzem -dodałam.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wstał, cmoknął mnie w policzek i rzekł dumnie.
-Jeżeli będzie tancerzem, to z chęcią go co nieco nauczę.
Pozna parę trików no i nauczy się że tancerz nie może myśleć co ma robić a czuć muzykę. -mówiąc to miał poważną i dumną minę, jakby już wczuwał się w rolę nauczyciela tańca.
-Masz rację, ale czasem trzeba uważać, by nie spaść ze sceny -zaczęłam się cicho śmiać i zrobiłam łyk ciepłej herbaty.
-Och, o to się nie martw. Scena jest na tyle duża, że się nie powinno spaść.
Przynajmniej ja tak uważam.
-Wiem, wiem geniuszu.
Po paru minutach poczułam mocny skurcz w brzuchu. Trzymałam się ledwo blatu szafki i wreszcie coś powiedziałam.
-Mike... to chyba już.
-Co?! Teraz?! Nie ruszaj się! Zaraz wrócę.
Wybiegł pędem z domu i wrócił niecałą chwilę później. Pomógł mi wyjść z domu i wsiąść do auta.
Jechał z niesamowitą prędkością, a ja próbowałam jakoś nie krzyczeć z bólu.
Nawet nie wiedziałam kiedy a już leżałam na sali porodowej.
Mike trzymał mnie za rękę i podtrzymywał  na duchu.
-Będzie dobrze Diano, uwierz mi. -zaczął się uśmiechać a po chwili stracił uśmiech z twarzy- Czy... czy to krew?
Nie wiem co się stało dalej, ale chyba zemdlał. Kiedy się obudziłam, widziałam jak Mike trzyma na rękach małe zawiniątko i lekko kołysając, spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
-Obudziłaś się... to dobrze. Zobacz kto jest z nami. -podał mi ostrożnie na ręce i moim oczom ukazał się śpiący chłopczyk.
-Boże... jaki On piękny. Mały Ryan -z moich oczu leciały łzy... oczywiście łzy szczęścia.
-Ryan? Myślałem że inaczej go nazwiesz.
Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na Mika, który jeszcze miał mokrą od wody koszulę, którą został oblany, kiedy zemdlał.
-Będzie miał na imię Ryan . Podsunąłeś mi wtedy pomysł. Dziękuję.
Dotknęłam lekko jego ciepłą dłoń i uśmiechnęłam się szeroko. Po chwili weszła pielęgniarka i zabrała ostrożnie Ryana by móc go zbadać. Było mi lekko smutno, ale rozumiałam ją.
W końcu czasem też musiałam tak robić, kiedy jakaś kobieta urodziła w moim szpitalu dziecko.
-Jak się czujesz?
-Dobrze. Dziękuję że pytasz.
Zauważyłam na twarzy Michaela lekki smutek, chwyciłam jego dłoń i zapytałam z troską w głosie.
-Co się dzieje? Mike...
-Chciałbym być dobrym tatą -westchnął i spuścił głowę.
-Będziesz. Ja to wiem że będziesz dobrym, troskliwym tatą. Przypomnij sobie jak na twoich rękach usnął TJ. Poradziłeś sobie perfekcyjnie.
Zauważyłam na jego twarzy uśmiech. Brakowało mu pewności siebie.
Po za tym uwielbiał jak ktoś go chwali.
-Tak, ale to było z twoją pomocą. Dziękuję że mi pomogłaś.
Pocałował mnie ostrożnie w policzek. Po chwili usnęłam zmęczona porodem. Mike siedział cały czas przy mnie i uśmiechając się od czasu do czasu, głaskał moją dłoń.
Od tego czasu, moje życie nabrało kolorów...


                                            CZĘŚĆ XX
Minęło kilka dni, szczęśliwa wyszłam ze szpitala razem ze swoim małym synkiem oraz z Michaelem.
Nie ominęło się od paparazzi a także fanów, którzy krzyczeli jego imię.
Kiedy w końcu udało nam się szczęśliwie wejść do auta, Ryan zaczął płakać.
-Pewnie go fani obudzili, mogę go wziąć na ręce i ululać? -zapytał Mike, wyciągając ręce bym  mogła mu podać.
Oczywiście się zgodziłam i podałam mu ostrożnie synka. Auto powoli ruszyło, a Mike zaczął kołysać maluszka, śpiewając cichą kołysankę. Wpatrywałam się w niego, oparta o rękę i z przymkniętymi oczami, wsłuchiwałam się w jego piękny głos. Ryan, który także słuchał kołysanki, przestawał płakać i zaczynał zasypiać. Kiedy w końcu dojechaliśmy pod dom Mika, zobaczyliśmy że też ktoś przyjechał.
Otworzyliśmy ostrożnie drzwi i ujrzeliśmy... rodzeństwo Michaela i jego mamę, Katherine.
Przywitali nas wesoło. Ojca Michaela, Josepha nie było, na co Mike odetchnął z ulgą.
-Jak się czujecie? -podeszła do nas Janet i pocałowała ostrożnie Michaela w policzek, spojrzała na mnie, przytuliła i zerknęła na śpiącego Ryana, zasłoniając usta dłonią z zachwytu, po czym dodała-
O mój boże... jaki słodki chłopczyk. Jak ma na imię?
- Ma na imię Ryan... proszę Cię Janet, nie płacz mi tutaj, dobrze? -powiedział pośpiesznie Mike.
-Dobrze, nie będę płakać, ale... czy mogę go wziąć na ręce? Prooszę...-zrobiła błagalną minkę.
Zgodziłam się, a Mike podał jej synka.
Po chwili całe rodzeństwo Michaela zgromadziło się, by ujrzeć Ryana.
Kiedy Oni wpatrywali się w mojego synka, podeszła do mnie Pani Jackson i spoglądając na mnie, uśmiechnęła się miło.
-Witaj Diano, miło mi Cię poznać. Jak się czujesz?
-Dzień Dobry, już lepiej. -uśmiechnęłam się miło i poprawiłam opadające włosy, by móc lepiej ujrzeć twarz Pani Katherine.
-Mamo, jestem zaskoczony że jesteś tutaj z rodzeństwem, ale czy coś się stało? Nie spodziewałem się że przyjdziecie. -rzekł Mike, widząc na moich policzkach rumieńce z nieśmiałości.
-Wiem synku, ale jak usłyszeliśmy w telewizji że jesteś w szpitalu i że Diana urodziła dziecko... musieliśmy przyjechać. Tym bardziej słyszałam od Randy'iego że jesteście już dawno razem.
No tak. Randy walczył o mnie z Michaelem, ale przegrał i pewnie zaczął opowiadać jakieś bzdury, chociaż teraz to już prawda.
-Wiem Mamo, zapomniałem Ci o tym powiedzieć. Przepraszam... -spuścił lekko głowę ze wstydu.
-Nic się nie stało. Ważnie że już jesteście, zdrowi i szczęśliwi. Teraz pójdę i zobaczę małego Ryana,
o ile Janet nie zjadła go wzrokiem -powiedziała żartem i podeszła do Janet by ujrzeć Ryana.
Chwilkę później poczułam jak ktoś mnie lekko szturcha, odwróciłam się i ujrzałam nieco smutnego Randy'iego.
-Witaj Diano, jak się masz? Gratuluję syna -uśmiechnął się i przytulił mnie, po czym się odsunął, kiedy Mike spojrzał na niego zazdrośnie.
-Dobrze. Jakoś leci. -zaśmiałam się i żeby się nie smucił, poczochrałam mu lekko włosy.
Mike był zazdrosny i objął mnie od tyłu, kładząc głowę na moim ramieniu, po czym cicho zaczął wydawać dźwięki jak mały piesek, gdy czegoś chce.
-A mnie to nie poczochrasz? To nie fair...
Odwróciłam się lekko i pokiwałam przecząco głową. Zaśmiałam się, widząc oburzoną minę Mika i poszłam do kuchni zrobić coś dla gości. Słyszałam jak ktoś za mną biegnie.
Był to nikt inny jak mój zazdrośnik.
 Nie wpuścił mnie do kuchni i zrobił złą minę.
-Co to miało znaczyć? Proszę o wyjaśnienia...
Skrzyżowałam ręce na piersi i z czystym sumieniem odpowiedziałam mu na pytanie.
-Wiesz że nie lubię jak ktoś się smuci, więc zrobiłam to by Randy się w końcu uśmiechnął.
Teraz poproszę o wpuszczenie mnie do pomieszczenia. A tak poza tym, nie wiedziałam że jesteś zazdrosny.
W końcu mnie puścił i z niedowierzaniem odparł:
-Ja zazdrosny? Chyba się mylisz -zaśmiał się a po chwili spoważniał, kiedy spojrzałam mu w oczy-
Dobra, jestem zazdrosny, lepiej? -westchnął ciężko.
- Lepiej być nie może -pocałowałam go w usta namiętnie i w nos- Głuptas, wiesz że Ciebie kocham.
Teraz może pomożesz mi z tymi talerzykami i w ogóle?
Zaczęłam rozkładać talerzyki i filiżanki, a Mike stał zarumieniony i próbował mi pomóc.
Wtedy przyszedł Tito i aż zagwizdał.
-A co Ty taki różowy? Co wyście tu robili? Daj mi te talerzyki bo się wywalisz z nimi na schodach. -pokiwał lekko głową i z cichym śmiechem wziął od Michaela talerze i poszedł do salonu.
Kiedy w końcu Mike był wolny objął mnie lekko i westchnął zauroczony.
-Nie wiem co się ze mną dzieje, ale to pewnie twoja sprawka.
-A jakże, królewiczu -objęłam go za szyję i oboje zatraciliśmy się w słodkim, długim pocałunku.
Minęło z jakieś 5 minut, aż usłyszeliśmy ciche szepty i śmiech.
Oderwałam się w końcu od słodkich ust Mika, by ujrzeć kto tak szepcze. Janet, La Toya i Jackie wpatrywali się w nas i kiedy zauważyli że już się nie całujemy, udawali że oglądają obrazy, znajdujące się w kuchni i na małym korytarzu w którym się znajdowała. Wybuchliśmy głośnym śmiechem z Mikem i w końcu poszliśmy do salonu, by porozmawiać. Oboje zarumienieni po uszy usiedliśmy na kanapie, a reszta Jacksonów śmiała się pod nosem.
W czasie naszych rozmów, Ryan raz się  obudził i płakał, ale to z powodu pory karmienia.
Wyszłam z nim do małego pokoju obok i usiadłam z nim na bujanym fotelu.
Kiedy w końcu mały był najedzony, zasnął z powrotem, trzymając mnie za paluszek.
Wpatrywałam się w niego i zamyśliłam się dłuższą chwilę.
Całe moje życie stało się tak jakby bardziej kolorowe niż szare.
Mimo tego czułam się że nie poradzę sobie. Nie wiedziałam jaka będzie przyszłość pomiędzy mną a Michaelem.
Nie chodziło mi o to, że był gwiazdą wszechczasów, o jego pieniądze.
Dla mnie to było nic nie warte. Nie kochałam jego sławę a jego samego.
Chodziło mi o naszą miłość, która dopiero co się zaczęła. Mike był szczęśliwy, kiedy Ryan się urodził.
Czuł się jak jego biologiczny ojciec.
Kiedy tak myślałam, nie czułam jak upływa czas. Trzymałam Ryana na rękach i bujałam się lekko. Usłyszałam głos Janet.
-Słodko mały śpi, prawda?-zapytała, podchodząc do mnie.
-Tak, chcesz go potrzymać na ręce?-zaśmiałam się cicho, bo wiedziałam że Janet uwielbiała trzymać maluszki na rękach.
Pokiwała twierdząco głową i ostrożnie wzięła Ryana na ręce i usiadła na kanapie.
Śmiałyśmy się cicho i rozmawiałyśmy co nie co.
Minęła godzina a Mike wszedł do pokoju i pokiwał głową.
-My się tu główkujemy gdzie jesteście, a Wy tu siedzicie cały czas.
Chodź Diana, odprowadzimy wszystkich bo już jest dość późna pora, a mama i rodzeństwo już chcą wracać.
Wstałam z fotela a Janet zapytała pośpiesznie.
-A mogę dziś u Was nocować? Proszę. Ryan mnie zaczarował i... no wiecie.
-Tak wiemy. Okey, zostaniesz u nas -zaśmiał się Mike i spojrzał na mnie.
Wyszliśmy ich odprowadzić do auta. Nie obyło się od słodkich całusów w policzki i przytulasów.
 Kiedy odjechali, wróciliśmy do domu nieco zmęczeni całym dniem. Janet też była najwyraźniej zmęczona bo usnęła na kanapie,
a Ryan leżał w swojej kołysce i także spał. Przykryliśmy Janet i zgasiliśmy światło.
 Po godzinie sprzątania i szykowania się spać, mogliśmy w spokoju położyć się do łóżka.
Kołyska Ryana była obok naszego łóżka, by w razie czego mieć szybszy dostęp, gdyby mały płakał.
Usnęłam wtulona w Michaela a Morfeusz szybko zabrał mnie do swojej krainy....







2 komentarze:

  1. Dziewczyno jak ty to robisz, że piszesz takie świetne opowiadanie. Super świetnie. Nawet nie zauważyłam, żadnych błędów. Oni są tacy słodcy, aż mam ochotę ich schrupać <3 Czekam na następną część. A i od razu chcę przeprosić, że nie skomentowałam od razu.

    Ps: Wydaje mi się, że ten blog Cię zainteresuje http://andinloveandhappiness.blogspot.com/ Wiem, że lubisz M.J i jakiś czas temu wpadłam na taki pomysł, mam dzieję że będziesz często zaglądać i zadawać pytania. :D Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję za tak miłe słowa :)
      Postaram się niedługo coś znów napisać ;)
      Co do bloga, który mi zaproponowałaś to z chęcią będę czytać :)
      Dziękuję za miłe słowa jeszcze raz i życzę Miłego Dnia :)

      Usuń